Tacet a mortuis - Amo Jones
Tacet a mortuis ♥ Amo Jones ♥ Tł: Monika Wiśniewska ♥ Seria Elite Kings Club #3 ♥ Wydawnictwo Kobiece ♥
Data premiery: 20.03.2019 ♥ Stron: 368
Tylko moja chora ciekawość sprawia, że dalej brnę w tę parodię o nazwie Elite Kings Club. Bardzo chciałabym w końcu dowiedzieć się, o co chodzi w tej serii, bo dwa poprzednie tomy nie wiele mówiły. Trzecia część wydaje się już jak najbardziej odpowiednim momentem, aby rozjaśnić co nieco w umysłach czytelników. Jednak po przeczytaniu Tacet a mortuis mam wrażenie, że chyba sama pisarka nie zna żadnych odpowiedzi.
Jestem jednak pewna, że tym wszystkim osobom, którym podobały się Srebrny łabędź i Marionetka, nie będzie przeszkadzał dalszy brak sensu oraz logiki. Amo Jones konsekwentnie ciągnie swoją historię pełną tajemnic, niedopowiedzeń i mroku, i widać, że wcale nie przeszkadza jej fakt, że kluczowy element fabuły, czyli Klub Królów nie ma żadnych racjonalnych fundamentów swojego istnienia. W pewnym momencie już się nawet zastanowiłam, czy to nie jest jakaś dziwna sekta. Dla mnie to spora wada, że nie ma ani słowa, w jakim celu powstał i czym się tak na prawdę zajmuje. Tym bardziej że autorka kreuje coś nowego, kontrowersyjnego, czego wiarygodność jest bardzo niepewna, a dodawanie kolejnych elementów od tak, bez jakiegokolwiek nadania im celowości robi z tej serii po prostu stek bzdur. Pod względem wydarzeń i samej fabuły, jest bardzo podobnie jak w poprzednich tomach, chociaż odniosłam wrażenie, że może odrobinę spokojniej? Jakkolwiek to brzmi w zestawieniu z Elite Kings Club. Niemniej Amo Jones dalej stawia na szokowanie i zaskoczenie czytelnika. Nie istnieją dla niej żadne tabu i niewygodne tematy. W dalszym ciągu będziemy śledzić poczynania szalenie bogatej młodzieży przejawiającej patologiczne skłonności, gdzie alkohol, narkotyki, przemoc i przypadkowy seks jest na porządku dziennym. Naturalnie znajdziemy tutaj również mnóstwo wulgaryzmów i scen erotycznych napisanych bardzo słabo - sztucznie, beznamiętnie i odpychająco. Dlatego też ciężko uwierzyć mi w jakiekolwiek uczucie, które autorka stara się tutaj ukazać. Znacznie więcej czasu zostało poświęcone Bishopowi, dzięki czemu można go dużo lepiej poznać, ale mimo tego jego kreacja nie zyskała za wiele. Bohaterowie w dalszym ciągu są bardzo jednowymiarowi i bez polotu. Nie rozwijają się, nie uczą się na błędach. Takie puste kukły. W swojej głupocie oczywiście dalej wiedzie prym Madison. Autorka stara się kreować ją na silną i twardą, ale jest taka tylko wtedy, gdy to pisarce pasuje. Zachowuje się niekonsekwentne i mimo że w Tacet a mortuis zdarzało się jej jakby mniej wychodzić na idiotkę to nie mogę nic dobrego powiedzieć o jej osobie. Chociaż w usuniętej scenie, na końcu książki Amo Jones się nie hamowała i jasno pokazała jaki jest główny sens tej serii. Mogła tak od początku a nie tworzyć śmieszny klub, który się kupy dupy nie trzyma.
I w ten oto sposób moja ciekawość dalej nie została zaspokojona. Przestaję wierzyć, że kiedyś doczekam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Tacet a mortuis jest dokładnie taką książką, jak przypuszczałam - bez logiki i racjonalności, za to pełną wulgarności, zepsutych nastolatków oraz seksualnych aluzji. Jednak osobom, którym ta głupota nie przeszkadzała przy lekturze wcześniejszych tomów, i przy tym nie powinna. Ja od książek wymagam zdecydowanie więcej i mogę się tylko zastanawiać, jak takie coś mogło zostać wydane i zdobyć taką popularność. Z racji tego, że Madison wydawała się być odrobinę mniejszą kretynką niż wcześniej, jestem skora dać mocne 3/10. I pewnie na następny tom też się skuszę, bo nie biorąc tej historii na poważnie można się nawet trochę pośmiać.
"Łatwo powiedzieć, że kogoś nie kochasz, jeśli ta osoba nie oddycha tym samym powietrzem, co ty."
Jestem jednak pewna, że tym wszystkim osobom, którym podobały się Srebrny łabędź i Marionetka, nie będzie przeszkadzał dalszy brak sensu oraz logiki. Amo Jones konsekwentnie ciągnie swoją historię pełną tajemnic, niedopowiedzeń i mroku, i widać, że wcale nie przeszkadza jej fakt, że kluczowy element fabuły, czyli Klub Królów nie ma żadnych racjonalnych fundamentów swojego istnienia. W pewnym momencie już się nawet zastanowiłam, czy to nie jest jakaś dziwna sekta. Dla mnie to spora wada, że nie ma ani słowa, w jakim celu powstał i czym się tak na prawdę zajmuje. Tym bardziej że autorka kreuje coś nowego, kontrowersyjnego, czego wiarygodność jest bardzo niepewna, a dodawanie kolejnych elementów od tak, bez jakiegokolwiek nadania im celowości robi z tej serii po prostu stek bzdur. Pod względem wydarzeń i samej fabuły, jest bardzo podobnie jak w poprzednich tomach, chociaż odniosłam wrażenie, że może odrobinę spokojniej? Jakkolwiek to brzmi w zestawieniu z Elite Kings Club. Niemniej Amo Jones dalej stawia na szokowanie i zaskoczenie czytelnika. Nie istnieją dla niej żadne tabu i niewygodne tematy. W dalszym ciągu będziemy śledzić poczynania szalenie bogatej młodzieży przejawiającej patologiczne skłonności, gdzie alkohol, narkotyki, przemoc i przypadkowy seks jest na porządku dziennym. Naturalnie znajdziemy tutaj również mnóstwo wulgaryzmów i scen erotycznych napisanych bardzo słabo - sztucznie, beznamiętnie i odpychająco. Dlatego też ciężko uwierzyć mi w jakiekolwiek uczucie, które autorka stara się tutaj ukazać. Znacznie więcej czasu zostało poświęcone Bishopowi, dzięki czemu można go dużo lepiej poznać, ale mimo tego jego kreacja nie zyskała za wiele. Bohaterowie w dalszym ciągu są bardzo jednowymiarowi i bez polotu. Nie rozwijają się, nie uczą się na błędach. Takie puste kukły. W swojej głupocie oczywiście dalej wiedzie prym Madison. Autorka stara się kreować ją na silną i twardą, ale jest taka tylko wtedy, gdy to pisarce pasuje. Zachowuje się niekonsekwentne i mimo że w Tacet a mortuis zdarzało się jej jakby mniej wychodzić na idiotkę to nie mogę nic dobrego powiedzieć o jej osobie. Chociaż w usuniętej scenie, na końcu książki Amo Jones się nie hamowała i jasno pokazała jaki jest główny sens tej serii. Mogła tak od początku a nie tworzyć śmieszny klub, który się kupy dupy nie trzyma.
I w ten oto sposób moja ciekawość dalej nie została zaspokojona. Przestaję wierzyć, że kiedyś doczekam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Tacet a mortuis jest dokładnie taką książką, jak przypuszczałam - bez logiki i racjonalności, za to pełną wulgarności, zepsutych nastolatków oraz seksualnych aluzji. Jednak osobom, którym ta głupota nie przeszkadzała przy lekturze wcześniejszych tomów, i przy tym nie powinna. Ja od książek wymagam zdecydowanie więcej i mogę się tylko zastanawiać, jak takie coś mogło zostać wydane i zdobyć taką popularność. Z racji tego, że Madison wydawała się być odrobinę mniejszą kretynką niż wcześniej, jestem skora dać mocne 3/10. I pewnie na następny tom też się skuszę, bo nie biorąc tej historii na poważnie można się nawet trochę pośmiać.
W serii Elite Kings Club:
Srebrny łabędź / Marionetka / Tacet a mortuis / Malum: Part 1
0 komentarze